Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 345.jpeg

Ta strona została przepisana.

Jakoby słońce zaszło, kiedy niemasz ciebie,
A z tobą i w pół nocy zda się dzień na niebie.



O ROZKOSZY.


Rozkoszy na świat szczerej nie podano,
Ale do każdej żółci przymieszano.
Skąd cię potyka, co twej duszy miło,
Masz przyjąć i to, co nie kmyśli było.



NA HISTORYĄ TROJAŃSKĄ.


Nie dopiero to wiedzą, że dobrze miłować;
Ważył się przedtem Parys przez morze żeglować
Dla nadobnej Heleny, którą jemu była
Za złote jabłko piękna Wenus namięniła.[1]
Nie dbał, chocia pogonia miała być za niemi,
Choć miał tego przypłacić braty rodzonemi,
Nakoniec swym upadem i wszytkiego domu;
Smakowała mu miłość, niewiem jako komu.



NAGROBEK ADRIANOWI DOKT.


Śmierci, to nie śmiech, już nam bierzesz i doktory;
A jakoż tu może być dobrej myśli chory?
Bóg żegnaj, Adryanie! nie pomogą zioła,
Komu się na śmierć bierze, musi wsiadać[2] zgoła.



DO SWYCH RYMÓW.


Rymy głupie, rymy nieobaczne,
W których jako we zwierciedle znaczne

  1. wymieniła jako nagrodę.
  2. do łodzi Charona, która przewozi dusze na drugi świat.