Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 398.jpeg

Ta strona została przepisana.

Każdy z żoną. Wieczerzą potem odprawiwszy,
Szli spać. Ledwie się składli, kiedy co waśniwszy[1]
Na drugie tak zawoła: Panowie! czas wsiadać.
A ci też (ale o tem nie trzeba powiadać).
Po małej chwili zasię tenże się ozowie,
Co i pierwej straż trzymał: Czas wsiadać panowie.
A panowie do siodeł, ujechawszy milę,
Posłuchali onego: Postój koniom chwilę.
A jeden zatem usnął; on znowu: Panowie!
Czas wsiadać. Wszyscy inszy stali przecię w słowie,
A tego żona budzi: Miły, nie słyszycie?
Już tam drudzy wsiadają, wierę rychło śpicie.
A ten chrapi, choć nie śpi. Miły, ba słuchajcie!
Już tam drudzy wsiadają. Ej, jużże wsiadajcie,
Aż was dyabli pobiorą. Ali drudzy: Szkoda
Odjeżdżać towarzysza, wielka rzecz przygoda;
Pomożmy mu w złym razie, a załóżmy swoje.
Dyabeł cię niechaj prosi, niech już ciągną moje.
Miła, ty się nie przeciw, pokarmiwszy koni,
A jutro rano wstawszy, będziem tam, gdzie oni.



NAGROBEK STAN. GRZEPSKIEMU[2]


To miejsce, w którem ciało twoje pochowano,
Godna rzecz, Grzepski, aby łzami obmywano.

  1. stopień wyższy od waśniwy= czupurny.
  2. fraszki tej w wydaniach pierwotnych Kochanowskiego niema; przytacza ją Józef Przyborowski za Sołtykowiczem („O stanie Akad. Krak.”) i A. Grabowskim (Starożyt. hist. polskich, I); pochodzi ona ze starego manuskryptu XVII w.