Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 056.jpeg

Ta strona została przepisana.


Z ludźmi pospołu i miasta i grody
Nieuśmierzone zatopiły wody;
Nie wysiedział się pasterz z bydłem wcale
Na żadnej skale.

Ryby po górach wysokich pływały,
Gdzie ledwe przedtem pióra donaszały
Mężnej orlice, gdy do miłych dzieci
Z obłowem leci.

Ale natenczas i matkę i syny
Pożarła woda, i wszystek zwierz iny;
Sam Noe został, przy nim żona tylko,
A dziatek kilko.

Nieżyzne w cnotę, to tam były lata,
Gdzie ledwe jeden ze wszystkiego świata
Nalezion, co go Bóg wcale zachował,
Gdy nierząd psował.

Ten będąc z łaski Pańskiej ostrzeżony,
Zbudował sobie korab niezmierzony,
Na którym pływał, czasu złej przygody,
Po wierzchu wody.

A wszyscy inszy nagle zagarnieni,
I w głębokościach morskich zatopieni
Niebo a morze, te dwie rzeczy były
Świat zastąpiły.

A kiedy się już prawie dosyć stało
Pańskiemu gniewu, potrosze spadało
Wielkiego morza; aż za czasem skały
Z wody wyźrzały.