Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 132.jpeg

Ta strona została przepisana.

Jeszcze mówił, a każdy już stał w swoim rzędzie
Pogotowiu, czekając, co na koniec będzie.
A tymczasem proporzec duński podniesiono,
Tamże się okazało, w czem dawno wątpiono.
Muzo! co dalej powiesz? — to, co dawna woła
Przypowieść: dwiema i sam Herkules nie zdoła.
Żagiel i styr utrącon, nawa ustrzelana,
Nakoniec, gdy już miała tonąć, poimana.
Jako potem dał to król w moc Panu naszemu,
Co miał z Tęczyńskim czynić? bo przeciw szwedzkiemu
Spólną mieli; jako też Pań nasz z drugiej strony
Starał się, aby Hrabia był wolno puszczony,
Próżno i przypominać, bo niżli[1] do skutku
Ta rzecz przyszła, Tęczyński od wielkiego smutku
Wpadł w niemoc, z której mu już (ach, wieści płaczliwa!)
Wstać nie obiecowała Kloto zazdrościwa.
Częstokroć on nieszczęsny, dla ludzkiego daną
Ulżenia, w ciężkim płaczu strawił noc niespaną.
Chciałli też na czas[2] zasnąć, porwał się strwożony,
Sny nadzwyczaj dziwnymi ze snu przebudzony.
A febra[3], wziąwszy raz w moc, ustawnie gorzała,
Susząc krew i wilgości stroskanego ciała.
Smak sfałszowany, wszytko odpadło od chęci,
Myśli trapią, tu miłość, tu nieszczęście smęci.
Teskność z miary wychodzi, sił znacznie ubywa,
A to jego przed śmiercią skarga obciążliwa:
Boże mój, i tem jeszcze skarzesz mnie smutnego,
Że więźniem umrzeć muszę króla okrutnego?

  1. zanim.
  2. na chwilę.
  3. gorączka.