Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 153.jpeg

Ta strona została przepisana.
PIEŚŃ VI.


Coby ty, urodziwa Hanno, na to dała,
Aby ta twoja gładkość wiecznie z tobą trwała?
Wierzę, w tym wieku młodym ani myślisz o tem,
Ale byś też i dobrze myśliła, nic potem.

Bo czas nie da trwać żadnej rzeczy w jednej mierze,
A jako wszytko niesie, tak zaś wszytko bierze.
Widziałem ja po ranu[1] piękny kwiat przyjemny,
A widziałem zaś wieczór zwiędły i nikczemny.

I drzewa, które teraz odziały się w liście,
Złupi z tego ubioru mroźnej zimy przyście.
W temże prawie i człowiek, a w gorszem; bo kwiaty
I drzewa w rok wetują zawżdy swej utraty,

Odmładzając się znowu; ale człowiekowi,
Kiedy się raz na twarzy zima postanowi,[2]
A włos śniegiem przypadnie, gęsta wiosna minie,
Niźli z głowy przeziębłej ten zimny rok zginie.

Czemu jeleń pierzchliwy łaskawsze ma bogi,
Któremu wolno zrzucić pochodzone[3] rogi?
Czemu wąż fortunniejszy, który z przyrodzenia
Każdy rok wiotche[4] lata na młodą płeć mienia?

Człowiek, choć wyraz Boży, niesposobny na to,
Ani nalazł fortelu na szedziwe[5] lato.

  1. zrana.
  2. ustali.
  3. schodzone, stare.
  4. stare, wytarte.
  5. wiek pokryty szedzią tj. szronem.