Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 158.jpeg

Ta strona została przepisana.

Biadaż mnie na cię, to mi głowę psujesz,
Inaczej nie wiem, jeno mię czarujesz.



PIEŚŃ VIII.


Kiedy się rane zapalają zorza,
A dzień z wielkiego występuje morza, —
Przyszedłem na brzeg, kędy Wisła bieży,
A tam siedziała na wysokiej wieży,
Podjąwszy rękę, smutna białagłowa,
I pocznie z płaczem narzekać w te słowa:

Takżem ja barzo niefortunna była?
Takżem ja wiele szczęściu przewiniła?
Że temu gwoli być nieboga muszę,
Który jako grzech mierzi moję duszę,
A ten gdzieś siedząc, narzeka zdaleka,
Przed którym nie mam milszego człowieka.

Ślub mi przywodzą, poniewolne słowa,
Na które nigdy nie zwalała głowa;
A ono[1] było lepiej serca pytać,
Które gdy nie chce, słów się prózno chwytać.
Niech się tem cieszy, że mnie ma w niewoli,
Ręce mógł zwięzać, myśli nie zniewoli.

Bogu tajemne nie są ludzkie sprawy,
Ten z nieba widzi, kto krzyw, a kto prawy.
Ja nie mam komu krzywdy swej powiedzieć,
Jeślibych miała, i to trudno wiedzieć.

  1. a oto.