Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 183.jpeg

Ta strona została przepisana.

Ledwie Lot uszedł ze dwiema córkami,
Na blizką górę, przed tymi plagami,
Gdy z nieba upadł deszcz, z ogniem zmięszany,
Na złe mieszczany.
Gdzie w tych krainach miasta i wsi wszytki,
Folwarki z bydły i pola z użytki
Gwałtowny ogień, z lasy i zwierzątka,
Pożarł do szczątka.
I Lot, co uszedł i krył się na skale,
W stateczności swej nie mógł wytrwać wcale,
Sprośne opilstwo w co go tam wprawiło,
Daj się nie śniło.
Tak ci, gdzie weźmie moc ten grzech przeklęty,
Z trudna ma przed nim ujść i człowiek święty,
Acz złym i dobrym różnie go Bóg płaci,
Bo złego traci.
Lecz gdy pobożny z krewkości upadnie,
Jednak przyjść może ku naprawie snadnie,
Gdy Pan łaską swą grzech jego pokrywa,
A tem go zbywa.
I trzebać było wspominać Sodomy,
Pojrzymy jeno dziś każdy w swe domy,
Pewnie z nią wszędy zrównamy złościami;
Znamy to sami.
Nic nas nie ruszą takowe przestrogi,
A moc tym więtszą bierze w nas grzech srogi,
Straszliwe głosy nieba przebijają,
Co nań wołają.