HISTORYA NAGANIONA.[1]
JANA KOCHANOWSKIEGO.
Jako wszytkie niemal insze narody baśniami więcej, niźli czem pewnem, początków swych dowodzą, tak i polski naród przodków swoich do tej doby nie jest pewien. Bo puściwszy na stronę Noego i owe wszystkie genealogie, przez które naród słowięński niedrożnie[2] i niepodobnie[3] wiodą — ten Czech z Lechem bratem, które nam i Czechom już za napewniejsze przodki krojnikarze naszy podawają, ciągną za sobą jeszcze nieco wątpliwości, że potomkowie nie owszeyki[4] się do przodków swych znać[5] mogą. Naprzód u żadnego historyka, którzykolwiek naród słowięński wspominają (prócz tych mówię, co od naszych brać mogli) nie najdują się ci dwa wodzowie słowięńscy, Lech z Czechem. A nietylko historykowie cudzoziemscy ich nie wspominają, ale ani Kad-