Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 039.jpeg

Ta strona została skorygowana.

Wywiódł mię z ciasnego miejsca na plac przestrony,
Wybawił mię, bom u niego nie jest wzgardzony.
Hojnie sprawiedliwość moję płacić mi raczy,
Niewinności myśli moich On nie przebaczy;
Bom ja zawżdy świętych Jego dróg naśladował,[1]
A nigdym od Boga swego nie odstępował.
Zakon Jego przed oczyma zawżdy był memi,
Anim wzgardził ustawami Jego świętemi.
I zostanę wiecznie przy Nim w tej stateczności,
I będę się strzegł, pókim żyw, wszelakiej złości.
A Pan sprawiedliwość moję oddać mnie raczy,
Niewinności myśli moich on nie przebaczy.
Świętemu Ty święty będziesz, dobry dobremu,
Chytry przeciw obłudnemu, zły przeciw złemu.
Ty człowieka pokornego na górę sadzasz,
A hardego niepocześnie na dół sprowadzasz.
Tyś rospalił lampę moję, Tyś me ciemności
Rozświecił, mój Boże, ogniem swojej światłości,
Przez Cięm ja wojska poraził niezwyciężone,
Przez Cięm ja mury ubieżał[2] niedoskoczone.
Świętobliwe drogi Twoje, słowa brant prawy,
Tyś obrońca wszystkich Twoich wiernych łaskawy.
Kto pan jest, krom Pana tego? Pana wiecznego?
Kto Bóg jest, krom Boga tego? Boga naszego?
Ten siłą i mężnem sercem mnie opatruje,
Ten mój wedla przystojności żywot sprawuje,
Dał mi prędkość, że z jeleniem porównać mogę,
A na skale najwyższej postawię nogę.

  1. trzymał się, pilnował się.
  2. zdobył.