Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 047.jpeg

Ta strona została przepisana.


Nie chciejże mię dziś w ostatniej potrzebie,
Mój wieczny Panie, odrzucać od siebie.
Śmierć przed oczyma i nieznośne męki,
A niemasz, ktoby za mną podniósł ręki.

Wilcy mię zewsząd srodzy otoczyli,
Zewsząd mię wilcy zawarli otyli;
Paszczęki na mię rozdarli straszliwe,
Jako lew srogi, zwierzę łupiąc żywe.

Rozpłynąłem się, jako woda prawie,
Kość nie została żadna w swoim stawie.
Jako wosk płynie, kiedy słońce grzeje,
Tak moje serce w tesknicy niszczeje.

Moc moja wszystka i siła wrodzona
Wyschła tak, jako skorupa spalona.
Napoły zmartwiał język upragniony,
Grób swój przed sobą widzę otworzony.

Zaskoczyła mię wściekłych psów gromada,
Obegnała[1] mię niecnotliwa rada.
Przebili ręce, nogi mi przebili,
Wszystki me kości przez skórę zliczyli.

Myśl nacieszywszy, pasą oczy swoje,
Na niesłychane patrząc męki moje.
Podzielili się mojemi szatami,
O suknię moję miotali kostkami.

Ty mię, mój Panie, nie racz odstępować,
Tyś moja siła, Ty mię chciej ratować;

  1. obległa, otoczyła.