I tak do końca, póki świata stawać,
Będą to sobie przez ręce podawać.
Będą ci zawżdy, którzy w każdym wieku
Chęć opowiedzą Pańską ku człowieku.
Mój wiekuisty Pasterz mię pasie,
Nie zejdzie mi nic na żadnym wczasie;
Zawiódł mię w pasze niepospolite,
Nad zdroje żywej wody obfite.
Wrócił mię z dziwnych obłędliwości
Na ścieżkę jawnej sprawiedliwości;
Postanowił mię na drodze prawej,
Z chęci ku słudze swemu łaskawej.
By dobrze stała śmierć tuż przedemną,
Bać się nie będę, bo Pan mój ze mną.
Twój pręt, o Panie, i laska Twoja
W niebezpieczeństwie obrona moja.
Posadziłeś mię za stół kosztowny,
Skąd nieprzyjaciel boleje głowny;[1]
Włos mój wszystek balsamem płynie,
Czasza opływa w rozkosznem winie.
Ufam Twej łasce, że mię na wieki
Nie spuścisz, Panie! z swojej opieki,
I będę mieszkał w Twym świętym domu
Nie ustępując laty nikomu.
- ↑ godzący na głowę, na życie.