W Tobie ufność swą kładę, Boże niezmierzony,
A ty nie daj, abych był kiedy zawstydzony.
Prze dobroć swoję racz mię z trudności wybawić,
Usłysz mój głos, a chciej mię na swobodzie stawić.
Weźmi mię w swą obronę, niezwalczony Panie,
A to za twardą skałę i zamek mi stanie.
Tyś mój wał, Tyś mój zamek, a prze Imię swoje
Prowadź mię i opatruj liche zdrowie moje.
Pomóż mi z sideł, które na mię zastawiła
Przeklęta zazdrość; Tyś jest wszystka moja siła.
W Twoje ręce poruczam żywot swój teskliwy,
Ty mię broń, jako zawżdy, Boże mój prawdziwy!
Przyjaciela ci ze mnie na wieki nie mają,
Którzy w rzeczach niepewnych pewności szukają.
Ja swą nadzieję kładę w Twej, Panie, litości,
A Ty mnie zawżdy cieszyć raczysz w mej trudności.
Raczyłeś się użalić mego udręczenia,
Pomogłeś duszy mojej z ciężkiego trapienia.
Tyś mię z nieprzyjacielskich srogich rąk wybawił,
I na miejscu przestronem nogi me postawił.
Raczże się mnie użalić i dziś, wieczny Panie,
Bo w tych frasunkach moich ledwie że mię stanie.
Wzrokem stracił od płaczu, serce mi struchlało,
Młodość przed czasem zbiegła, sił w kościach nie stało.
- ↑ Pierwsze sześć wierszy tego psalmu powtórzone zostały na początku psalmu LXXI.