Śmieje się nieprzyjaciel, sąsiedzi się śmieją,
Powinowaci do mnie przystąpić nie śmieją.
Który zajźrzy, ucieka; rowniem tak wypłynął
Z ich pamięci, jakobych już na wieki zginął.
Jako na śmieciach leży w domu wyrzucony
Wiotchy czyn[1], takem ja jest od ludzi wzgardzony.
Ci mnie jawnie sromocą, drudzy się zmawiają,
Którym kstałtem o zdrowie przyprawić mię mają?
A ja w tej wzgardzie ludzkiej, w tym strachu srogiem,
Tobie ufam, o Panie, Tyś jest moim Bogiem.
W Twojej ręce są lata i bieg mego wieka,
Ty mię racz wyswobodzić z rąk złego człowieka.
Rozświeć Swą dobrotliwą twarz nad sługą swoim,
Okaź Swe miłosierdzie w tym ucisku moim.
Niechaj za to, Boże mój, wstydu nie odnoszę,
Że Cię w swych doległościach o ratunek proszę.
Niech się niepobożni ludzie zapałają,
Niechaj swego upadku niedługo czekają.
Bodaj usechł i upadł zły język wszeteczny,
Cnoty skaźca i dobrych nieprzyjaciel wieczny.
Jako wiele dóbr, Panie, które Ty gotujesz
Wiernym swoim i które tu już okazujesz,
Kryjesz je przy Swej twarzy przed ludźmi srogimi,
Bierzesz je przed języki w dom swój wszetecznymi.
Błogosławion bądź, Panie, któryś mię wybawił
Z mych trudności i w miejscu obronnem postawił.
- ↑ zepsute, stare naczynie.