Ta strona została przepisana.
Ten nas, z swej dobroci żywej,
Odjął śmierci ukwapliwej,[1]
Ten uchował, w ciężkie trwogi,
Szwanku nasze liche nogi.
Prawieś nas, o wieczny Boże,
Ogniem sprobował; nie może
Srebra lepiej nikt doznawać
I ognia więcej dodawać.
Wegnałeś nas w dół pokryty,
Włożyłeś ciężar niezbyty[2]
Na grzbiet nasz upracowany,
A na głowę ciężkie pany.
Przez ogień, przez wody srogie
Szlichmy, a Tyś nas ubogie
Krom urazu[3] i krom szkody
Przyprowadził do ochłody.
Przetoż, o Boże prawdziwy,
Nawiedzę Twój dom szczęśliwy,
I ołtarze krwią napoję,
Iszcząc obietnicę swoję.
Tobie padnie zarzezany
Kozieł i baran wybrany;
Już cielce i tłuste woły
Gotują się na Twe stoły.