Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 141.jpeg

Ta strona została przepisana.

Wszakżem od Ciebie, Panie, nie zachodził;[1]
Tyś mię z łaski swej sam za rękę wodził.
Miałeś na pieczy wszytki moje sprawy,
Zkądem ja dosiągł nieśmiertelnej sławy.
Kto jest na ziemi, kto na wielkiem niebie,
Kogobych ja miał chwalić, okrom Ciebie?
Po Tobie, Panie, serce me truchleje,
Bo z Ciebie wiszą[2] wszytki me nadzieje.
Wszyscy zaginą, którzy Cię nie znają,
Wszytki zatracisz, którzy Cię mijają;
A ja przy Tobie, mój Panie, zostanę,
Ufać Twej łasce nigdy nie przestanę,
I będę zawżdy miał Cię za co sławić
I ludzkie uszy Twoją chwałą bawić.



PSALM LXXIV.


Ut quid Deus repulisti in finem.


Także nas już na wieki, Boże nasz, opuścisz,
I srogim wilkom drapać stado swe dopuścisz?
Wspomni na swe dziedzictwo i na swój lud wierny,
Z któregoś Ty zdjął jarzmo w jego czas mizerny!

Wspomni na piękną skałę poświęconą Tobie
Syońską, gdzieś Ty obrał był mieszkanie Sobie.
Powstań kiedy, a rozgrom swe nieprzyjaciele,
Od których tak wiele szkód widzisz w swym kościele.

Pełne Twoje bóżnice huku, pełne zbroje,
W pośród placu chorągwie roztoczyli swoje;

  1. nie odchodził.
  2. od ciebie zawisły.