Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 155.jpeg

Ta strona została przepisana.


Sąsiedzi o łupy nasze zwady zaczynają,
A nieprzyjacielskie śmiechy żalu nam dodają.
Przywróć nas ku łasce swojej, niezwalczony Panie!
Okaż Swą twarz, a wszytko się nam po myśli stanie.

Winnicęś z Egiptu przeniósł, poganyś wygładził,
Onęś swoją mocną ręką po swej myśli wsadził.
Uprawiłeś dla niej ziemię, wkopałeś głęboko
Jej korzenie, tak że się wnet rozrosła szyroko.

Góry wielkie niezmierzone cieniem swym zakryła,
A wysokich gałęziami cedrów dostąpiła.
Rozwiodłeś jej płodne rozgi do morza samego,
A jej piękne latorośli do brodu wielkiego.

Czemużeś jej płot rozrzucił? czemu ją targają,
Którzy w drogę kolwiek idąc, imo nię mijają?
Wieprz ją leśny, wieprz okrutny srodze powojował,
Źwierz ją polny, zwierz łakomy do czysta zepsował.

Porusz się, o możny Panie, z swej świętej stolice,
A racz najźrzeć do tej biednej, skażonej winnice.
Użal się jej, boś ją jednak swoją ręką sadził,
Miej na pieczy krzaki, któreś nad inne wysadził.

Wysieczone w ogniu leżą, niemasz kto ratując,
A z gruntu prawie niszczeją, gniew Twój na się czując;
Miej swoję niezwyciężoną rękę nad człowiekiem,
Któregoś Ty sobie obrał przed niemałym wiekiem.

A my nigdy z Twojej świętej drogi nie zejdziemy;
Ty nas będziesz żywił, a my wzywać Cię będziemy.
Przywróć nas ku łasce swojej, niezwalczony Panie!
Okaż swą twarz, a wszytko się nam po myśli stanie.