Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 169.jpeg

Ta strona została przepisana.

Nigdy go nieprzyjaciel jego nie pożyje,
Lub nań fortelem pójdzie, lub nań wojska zbije.
Ja sam nieprzyjacioły jego chcę wojować
I przeciwniki jego do gruntu zepsować.
Prawda i litość moja z nim zawżdy, a z strony
Imienia będzie mego wielce podwyższony.
Rękę jego położę na morzu szyrokim,
Drugą na Eufratowym strumieniu głębokim.
W potrzebach swoich do mnie zawżdy się uciecze:
Tyś mój ojciec, Tyś mój Bóg i obrońca! — rzecze.
A ja go pierworodnym u siebie położę
I wszytkim świata tego tyrannom przełożę.
W łasce mojej na wieki nie uzna odmiany,
W przymierzu poszlubionem będzie zachowany.
Potomek w domu jego nigdy nie zaginie,
Ani stolica, póki dzień torem swym płynie.
A gdzieby dzieci jego zakon mój wzgardziły,
Ani posłuszne memu rozkazaniu były:
Onić kaźni nie ujdą za swe wszeteczności,
I odniosą zapłatę godną swoich złości.
Ale jemu zachowam miłosierdzie swoje,
I nie będą omylne nigdy słowa moje.
Nie zgwałcę ja przymierza swego; głos, podany
Z ust moich, w odmienności nie będzie uznany.
Razem ja Dawidowi na stateczność swoję
Słudze wiernemu przysiągł i przy temże stoję:
Nie ma ustać potomstwo w domu jego sławnym,
Ani zacny tron jego, póki szlakiem dawnym
Prędkie słońce poleci i nieuchodzony
Krąg miesięczny, a iściec[1] na niebie niepłony.[2]

  1. świadek.
  2. wierny.