Ta strona została przepisana.
Ujźrzy synów swoich plemię
I spokojną zewsząd ziemię.
Mogą rzec pańscy wybrani:
Z młodości nas trapili,
Trapili srodzy pogani,
Przedsię nas nie pożyli.
Grzbiety nam srodze orali
Nieznośnemi plagami;
I głodem nas mordowali
I ciężkiemi pracami.
Pan wiecznej sprawiedliwości
O swój lud się zastawił,
Potłukł pęta w swej srogości,
A nas niewolej zbawił.
Bodaj zginął, kogo sława
Boli miasta Pańskiego;
Bodaj usechł, jako trawa
W wierzchu muru twardego,
Trawa, która nie czekała
Razu kosy siekącej,
Ale przed czasem zniszczała
Ogniem gwiazdy gorącej.
Ta ręki nie napełniła
Żeńcowi ochotnemu,