O Izrahelu, niech się dzieje
Co chce, ty w Panu kładź nadzieje.
U Tego litość nieprzebrana,
U Tego pomoc nieczekana,
Ten miłosierdziu swemu gwoli
Ze wszech cię grzechów twych wyzwoli.
Wieczny Boże, nie najdziesz pychy w sercu mojem,
Anim ja zwykł przenosić chudszych okiem swojem,
Ani się ja na wielkie nazbyt kaszę[1] rzeczy,
Ani się ja nad rozum wysadzam człowieczy.
Niechaj wiecznie nie uznam,[2] Panie, łaski Twojej,
Jeślim ja nie poniżył niżej dusze swojej,
Niż jeszcze mój stan niesie; rownie więc tak licha
Dziecina zostawiona do matki swej wzdycha.
To jest kształt myśli moich, ani ja mam sobie
Pewniejszego ratunku, jeno ufać Tobie.
U Pana ma pociechy szukać i obrony,
Kto nie chce być w nadziei swojej omylony.
Pomni, Panie, Dawida i jego trudności,
Które cierpiał w nadzieję Twojej życzliwości,