Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 285.jpeg

Ta strona została przepisana.

Po Kozorożcu Wodnik, potem Ryby wodne,
Więc Skop, więc Wół uklękły, więc Bliźnięta zgodne.
W tych dwanaście bieg roczny słońce odprawuje,
A za niem niezliczony rój godzin się snuje.
Tego koła, ile się w głęboki podawa
Ocean, tyle zasię nad ziemią zostawa.
Na każdą noc ustawnie sześć znaków zachodzi,
A tyle drugie zasię z oceanu wschodzi;
A wszelka noc tak się wszerz zawsze rozpościera,
Ile pół Koła wzgórę w pierwszy mrok zawiera.
A kto chce porozumieć, jako w noc głęboko,
Albo jako dzień blisko, niech ma pilne oko
Na znaki, kiedy wzgórę wynikają z dołu,
Bo słońce zawżdy z jednym przychodzi pospołu;
Z tych się najlepiej sprawisz; lecz jeśli prze góry,
Albo ich nie będziesz mógł obaczyć prze chmury,
Patrzajże gwiazd, które są z ich wschodem spojone,
Jedne na zachód, drugie na wschód położone.
Bo gdy świetny Rak wstaje, pół Korony właśnie
I pół Ryby południej w bystrem morzu gaśnie:
Klęczeń z głową do pasa, Wężownik ogniowy
Od kolan do ramienia, Wąż wszytek prócz głowy,
Bootes przez pół prawie pod ziemię wstępuje,
Bo go ze cztermi znaki ocean przyjmuje.
Ten światła nasycony od północy tonie
Wpadłszy na morze, kiedy i słoneczne konie.
Te tedy tak zachodzą; a z drugiej zaś strony
Orion z Eridanem wstawa niezmierzony;
A kiedy z Oceana wychodzi Lew srogi,
To, co był Rak na morze wegnał wielonogi,
Wszytko znika do końca, Orzeł równo z niemi,
A Klęcznia tylko lewa noga już przy ziemi;