Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 298.jpeg

Ta strona została przepisana.

A Paris z Menealem bić się o cię mają,
A kto wygra, temu cię za żonę przyznają.
Tych słów Iris do pięknej Heleny użyła,
Któremi jej tęsknicę w sercu uczyniła
Po pierwszym mężu i po rodzicach zostałych,
I po miłej ojczyźnie i po dziadkach małych.
Wziąwszy tedy płaszcz na się, z domu się puściła
Z wielkim płaczem, z nią Etra i Klimena była.
I przyszły na to miejsce, gdzie jest Scea brama,
A tam siedzieli, radząc około Pryama:
Pantes, Tymoetes, Lampus, Hiketaon siwy,
Klytius, Ukalegon, Antenor szedziwy,[1]
Już prze lata swe zeszłe z wojny wypuszczony,
Ale na drugą stronę mówca doświadczony.
Podobni polnym świerczom, które więc siedzący
Na wysokiej olszynie, puszczają głos brzmiący.
Tacy prosto na wieży starcowie tam bylł,
A ujźrzawszy Helenę, tak cicho mówili:
Próżno to, patrząc na twarz i taką urodę,
Nie masz się przecz dziwować, że tak wielką szkodę
Dla niej Trojanie cierpią i mężni Grekowie:
Dosyćby być boginią takiej białejgłowie.
Ale jaka jest kolwiek, niech na morze wsiędzie,
A nam albo i dzieciom przyczyną nie będzie.
Ci tedy tak gadali między sobą skromnie,
A Priamus Heleny zawołał: Sam,[2] do mnie,
Dziewko moja, chodź siedzieć, że męża oglądasz
Pierwszego i twe krewne, czego ty snadź żądasz.
Tyś mnie nic winna nie jest, Bóg to wszytko sprawił,
Który mię nieprzyjaciół tak ciężkich nabawił.

  1. sędziwy.
  2. tu.