Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.

klasowych składa się ludzi. Reprezentanci najwyższych dziesięciu tysięcy. Godni, dumni, rycerni. Żadnej nie uznają przeszkody.
Interpelują Jerzego: Pardon, pan jest, z przeproszeniem, ten dziwny człowiek, co w indyjskich dżunglach hodował swą niezłomną wiarę w miłość?
— Czy pan wszystko przywiózł ze sobą do Europy? Ależ to można u nas z tym się produkować publicznie, to majątek w kieszeni!
Jerzy milczy, razem z błaznami się śmieje. Spokojnie przed elastyczną damą manifestuje, iż umie z poddaniem i pokorą cierpieć za ideę. Zezwala na drwiny.
Wzamian dama jest wyrozumiałą — na wybryki pijanej zgrai, byle w niczym nie urazić Gucia.
Bubkowie coraz bardziej stają się bezczelni. Dobrze odżywione temperamenty wyładować się pragną.
Kaczopyski młodzik jest wprost niedyskretny. Czyni rewelacje na temat Matołka.
— Wprost nie rozumiem, jak pan, posiadając tak wspaniałą kobietę (tu wskazał palcem na miss Haidee Deddy), może utrzymywać pozaplecowe stosunki z kobietami tak trzeciorzędnemi, jak np. mecenasowa Bajgełesowa, tymbardziej, że się to panu tak licho opłaca, w postaci obrzydliwych kolacji i lichwiarskich dwukoronowych darowizn.
Bubki zdążały najwidoczniej do skompromitowania Gucia. Ale ten, pijany, uśmiechał się dobrodusznie, napełniał kolejki likieru i klepał potężną dłonią swoich potwarców po plecach.
Jerzy, chcąc załagodzić duszną sytuację (przez