Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 024.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   16   —

podjęcia możliwe. Niesiemy oświatę dla wszystkich, uczymy lud wszystkiego, ale czemże może być to »wszystko« wobec ogromu wiedzy niepodobnej już prawie dziś do ogarnięcia ludzkim umysłem i pamięcią? Poza wiedzącymi naprawdę, którzy są jedynymi zaiste twórcami wiedzy, sztuki i bytu — a niezgłębioną przepaścią od reszty ludzi mimowolnie są oddzieleni: dwa typy się formują, a niewiadomo który z nich gorszy. Jedni — to powierzchnia, — ludzie znający tytuły dzieł i nazwy wynalazków, którzy mówią radzi o wszystkiem i za mądrych się częstokroć a nawet przeważnie uważają, a nie wiedzą nic, — i drudzy, jednej poświęceni gałęzi i w jednym pracujący kierunku, którzy odrzucają z ciasną wzgardą wszystko inne, do ich zakresu nie należące, jakby to było niczem. Ci uważają się również za mądrych a w istocie także nie wiedzą nic.
»Narazie tworzą oni wiele i długo jeszcze tworzyć będą zapewne. Ale nie zawsze. Bo oto poczyna się już czas, że coraz ciaśniej im jest w ich studniach wązkich, ze zbytnią ufnością w głąb wierconych — i coraz bardziej brak powietrza dla oddechu.
»Zbliżają się zwolna do serca bytu, gdzie wszelkie żyły się łączą, a kto nie zna ich wszystkich, gubi się w sieci niepojętej, nie zdolny już posunąć się dalej, chyba po omacku. Więc na powierzchnię wychodzą, gubią się w powierzchni.
»I tak coraz mniejsza drużyna wszystkowiedzących przodowników dźwiga postęp i los ludzkości na uginających się barkach — a jeśli ich zabraknie? Jeśli i ich siły nadludzkie ogromowi brzemienia nie podołają?«.
Jacek odrzucił książkę. — Białą, wązką ręką przetarł wysokie czoło i uśmiechnął się blado bezkrwistemi ustami; czarno płonące oczy jego powlokła jakaś mgła zamyślenia...
Tak oto pisano już z końcem dwudziestego wieku, a ileż to stuleci przeszło od tego czasu! Po okresie niesłychanych, nieprawdopodobnych wynalazków, gdzie jedno odkrycie rodziło dziesięć nowych i zdawało się istotnie, że ludzkość jest na drodze