Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 049.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   41   —

rzawszy na zapisek, pośpiesznie z jakiegoś dziennika po drodze zrobiony, mówiła dalej:
— O godzinie ósmej wieczorem, w Wiedniu. Miałeś mówić o...
Nie mogła przeczytać niewyraźnie napisanego słowa, więc rzuciła notatnik i dokończyła z lekkim wyrzutem w głosie:
— Widzisz, ja wiem!
— Więc cóż?
— Nie byłbyś mógł być obecnym. Koncert odbędzie się jutro.
— I jutro ja nie będę.
— Będziesz!
— Nie mogę.
— Wszakże samolotem w parę godzin...
— Więc nie chcę.
Zaśmiała się głośno, srebrzyście.
— Chcesz! O, jak ty chcesz, Jacku... I będziesz. Do widzenia! Nie... jeszcze... Jesteś? Wiesz, co ja robię w tej chwili?
— Jest pora obiadowa. Siądziesz wkrótce do stołu.
— Nie. Idę do kąpieli! Nie mam już prawie nic na sobie...
Rzuciła ze śmiechem słuchawki i zdarłszy jednym ruchem rąk z siebie koszulę skoczyła do wanny marmurowej.
Pan Benedykt tymczasem, odprawiwszy służbę, począł jeszcze raz troskliwem okiem przeliczać złożone pakunki. Było wszystko w najzupełniejszym porządku. Przeszedł teraz do swojego pokoju, który go zaraz na wstępie zaniepokoił. Wydał mu się zbyt wielkim i ozdobnym. Szukał przez pewien czas oczyma cennika po ścianie, a gdy go nie mógł znaleść, zadzwonił.
Wchodzącego lokaja zapytał o cenę. Służący spojrzał zdumiony: takie pytania nie były w zwyczaju w »Old Great Cataract-Palace«, mimo to jednak odpowiedział z szacunkiem, wymieniając kwotę istotnie wysoką.