Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 074.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   66   —

— Bo chciałem.
— Czemuż się więc dziwisz, że ja tu jestem, gdy ja także mogłem chcieć?
— Tak, ale...
— Ja nie mam samolotu, myślisz?
— Tak.
— Czemże jest ta maszyna? Czyż nie środkiem tylko, za pomocą którego wola twoja wywołuje zmiany w położeniu twego ciała i w obrazach, które widzą twe oczy?
— Zapewne.
— Czy nie sądzisz, że wola może sprawić to samo bez sztucznych środków i zawiłych?
Uczony skłonił głowę.
— Wszystko, co wiem, kazałoby mi powiedzieć: nie! — a jednak, odkąd poznałem ciebie i tobie podobnych...
— Dlaczego nie chcesz sam spróbować siły swojej woli bezpośrednio?
— Nie wiem, jakie są jej granice.
— Niema granic.
Milczeli przez pewien czas obaj, patrząc na księżyc, płynący w górę i coraz jaśniejszy. Po chwili Jacek ozwał się znowu:
— Widziałem już dziwne rzeczy, które robiłeś. Przewracałeś oczyma czarę pełną wody i przechodziłeś przez drzwi zamknięte... Jeśli potęga woli nie ma granic, powiedz, czy mógłbyś tak samo ten księżyc na niebie w inną pchnąć drogę lub przebyć bez ochrony i środków pomocniczych przestrzeń, która nas od niego dzieli?
— Tak! — odpowiedział Hindus spokojnie ze zwykłym na ustach uśmiechem.
— Więc czemu tego nie robisz?
Nyanatiloka, zamiast odpowiedzi, zapytał Jacka z kolei:
— Nad czem pracujesz teraz?
Uczony ściągnął brwi.