Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 080.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   72   —

kowoż słów wysłuchał, grymasy czyniąc nieprzystojne, a w końcu skoczył mędrcowi na kark i począł gwałtownie grzebać w jego rozwichrzonej czuprynie.
Uznali go tedy za istotę zwierzęcego rodzaju, mimo pewne do człowieka podobieństwo. To towarzystwo jednak jeszcze więcej ich upokarzało, zwłaszcza, że zmuszeni byli, by nie cierpieć głodu, jeść z jednej misy z tym przedziwnym potworkiem.
Około południa nareszcie po długiem milczeniu Mataret zagadnął mistrza, poglądając mu ukradkiem w oczy:
— I cóż? Ziemia jest zamieszkana?!
Roda pochylił głowę.
— Nie czas na kpiny. W każdym razie wszystkiemu ty jesteś winien, bo przez ciebie tutaj jesteśmy.
— Nie wiem... Gdybyś się ty nie był upierał przy swojem zdaniu, że Zwycięzca nie z Ziemi pochodzi...
— To jeszcze nie jest pewne — bąknął mistrz, aby resztki honoru salwować.
Mataret roześmiał się gorzko.
— Mniejsza z tem — rzekł po chwili. — Omyliłeś się, czy omyliliśmy się obaj, mniejsza z tem. Chwilami gotów jestem ja sam przypuszczać jeszcze, że chyba skądinąd Zwycięzca przybył na Księżyc, bo przecież jest człowiekiem rozumnym, a z tymi dogadać się nie można. Za co oni nas mają?
— Bo ja wiem?
— A ja sądzę, że się domyślam. Uważają nas poprostu za zwierzęta, czy co... Wszak widzisz sam, jak się nam przyglądają.
Roda chodził po klatce na grzbiecie osła, rzeczywiście, jak mały lewek uwięziony, bujną grzywą potrząsając. Gniew, rozpacz, wstyd, oburzenie dławiły go tak, że słowa nie mógł ze siebie wydobyć. A Mataret szydził, jak gdyby się znęcać chciał nad nim.
— Spróbuj skoczyć na huśtawkę — mówił — i wywiń koziołka, jak ten zwierzak kosmaty; zobaczysz, jak się ci ludzie ucieszą!