Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 086.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.




VIII.

Z przygasłem cygarem w zębach z po za rozłożonej szerokiej gazety poglądał Grabiec przez okna rozwarte na tłum przed kawiarną. Niedopita filiżanka wystygłej już kawy czarnej stała przed nim; w ręce, niedbale wspartej na marmurowej płycie stołu, obracał bezmyślnie próżny kieliszek z koniaku. Wysokie czoło, w dużą łysinę na szczycie wspaniale sklepionej czaszki przechodzące, pokrywała mu od skroni sieć zmarszczek drobnych i ruchliwych — dolna część dziwnie zmiętej twarzy ginęła w długiej jasnej brodzie. Usta jeno błyszczały z pod nikłych wąsów — pełne, młodzieńcze, niespokojne, kłócąc się wyrazem z przygasłemi na pozór oczyma, w których zimnym stalowym błysku znać jednak było z pod znużenia wyglądającą niepożytą moc i upartą — jak gdyby uśpioną.
Gazety nie czytał już oddawna, choć trzymał ją ciągle w ręku, może, by się od spojrzeń zasłonić lub przedzielić papierową ścianą od siedzącego przy stoliku towarzysza. Wzrok jego obojętny błądził po strojnych, śmiejących się damach, które w towarzystwie mężczyzn otaczały małe stoliki przed kawiarnią rozstawione, lub szedł dalej na drugą stronę gazonami zasłanego placu, gdzie przed ogromnym i obrzydliwie ozdobnym pałacem gry ruch się już wszczynał popołudniowy. Po szerokich wschodach, kilkoma błyszczącemi mosiężnemi poręczami