Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 128.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   120   —

Aza nieszczerze. — Artystką jestem; to, co mam w sobie, muszę przed ludźmi wyrzucić ruchem, głosem. Tworząc, nie pytam się wcale...
Przerwał jej, zlekka się uśmiechając.
— Nie, Azo. To jest złudzenie. Wszakże nie tworzysz nic. Robisz tylko cud z tego, co myślą innych stworzone jest przez to, że sama jesteś cudem. Ciebie tam chcą — cudnej! Płacą ci za to, za to jedno tylko — i ty zobowiązujesz się być piękną wobec każdego, kto przy drzwiach złoty grosz rzuci. Tracisz wolność piękności; wywłaszczasz się codziennie w teatrze na rzecz tych wszystkich, którzy o sztuce mówiąc radzi, śledzą jeno lubieżnemi oczyma każdy twój ruch... Widziałem to wczoraj i ty sama czuć to musisz. Za dobra mi jesteś na taką służbę.
Zaśmiała się głośno i wyniośle.
— Ja sama najlepiej wiem, na co jestem dobra! Nie służę ja, ale władam. Dla mnie pobudowano teatry, opery napisano i wymyślono narzędzia muzyczne. Dla mnie pracował ten, co wznosił przed wiekami świątynię ową na wyspie i ci, co po wiekach wodą ją zalali, abym ja dzisiaj przeglądać się mogła w toni, tańcząc i śpiewając. Piękna jestem i mocna... Władać mogę i chcę, a więc dlatego...
— Sprzedajesz piękno swego ciała...
— Nie inaczej, jak ty moc ducha swojego — odrzuciła mu w twarz wyzywająco.
Jackowi przypomniała się niedawna z Grabcem rozmowa. Pochylił głowę i dłonią przetarł białe czoło.
— Jak ja moc ducha, — powtórzył — może to być, może... Wszyscy jesteśmy w jednem położeniu. Człowiekowi się zdaje, że włada, rozkazuje, przewodzi, bierze sobie sam, co chce, a tymczasem jest najemnikiem od urodzenia kupionym i tłumowi służy — za umówioną bez jego współudziału zapłatę. Tłum sobie kupuje i robotników, i mędrców, i wynalazców, i przodowników, i błaznów, i artystów, i parobków, a kiedy