Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 160.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   152   —

— I co nam powiadasz dziś, nauczycielu? — powtórzył Jacek, nalegając.
Starzec zwrócił nań oczy szeroko rozwarte, spokojne.
— Nic.
— Jakto: nic?
— Wszystko, com odkrył, jest tylko patrzeniem na znany nam świat z blizka, z wnętrza kropli wody, z wnętrza atomu albo drgającej cząstki elektronu, lub z takiej odległości, gdzie giną szczegóły i różnice a byt w jedno równomierne morze się zlewa. Nie wyszedłem nigdzie poza doświadczenie, nie odpowiedziałem sobie na żadne: dlaczego? — i przeto nie mam wam i dzisiaj nic do powiedzenia.
— Ale co, co odkryłeś? mów!
W głosie Jacka zadrgała nuta natarczywej ciekawości człowieka, co dążąc na górę wysoką i niedostępną, spotyka na drodze podróżnika, właśnie ze szczytu jej wracającego.
Starzec zawahał się przez jedną chwilę. — Wyciągnął rękę i zgarnął leżące przed sobą papiery, — przez pewien czas przebiegał jeszcze okiem kolumny cyfr i znaki i drobne, na brzegach kart w pośpiechu robione zapiski...
Nihil ex nihilo... — szepnął. — Zmysłowy świat naprawdę i dosłownie jest niczem.
Wzniósł głowę. Budził się w nim gienjalny odkrywca, budził się nauczyciel...
— Stara, przed wiekami wysnuta teorja tak zwanego »eteru« — począł mówić, — upadła wobec zasady względności ruchu, nie mogąc się pogodzić z drugim fantomem myśli człowieczej, jakim jest materja... Dzisiaj dzieci w szkołach już wiedzą, że światło rozchodzi się z jednakową we wszystkich kierunkach szybkością, bez względu na to, czy źródło jego w ruchu jest czy w spoczynku... Gdybyśmy chcieli ten fakt pogodzić z istnieniem eteru, jako przewodnika drgań, musielibyśmy przyjąć nie jeden, ale tyle eterów wszechogarniających, niepodzielnych i bezgranicznych, ile jest ciał zmieniających wzglę-