Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 199.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   191   —

roką, domową z mieniącego się jedwabiu i włosy bujne pośpiesznie w węzeł zawiązawszy, wyszła tak do gościa.
Od owego przelotnego spotkania w domu gry nie widziała Łachcia. Słyszała jednak o nim często i z coraz większem zdumieniem słuchała tego, co jej donoszono. Łacheć — na pozór przynajmniej — przestał się zajmować muzyką. Zniknął na jakiś czas, że nikt nie wiedział, gdzie się znajduje, aż naraz wypłynął na jednem z tych zgromadzeń ludowych, które coraz częściej odbywały się po świecie... Mówił płomiennie, dziko, porywając za sobą tłum. Wzywał do wywrócenia wszystkiego, co istnieje, do stworzenia nowego porządku na ziemi. Aza, czytając o tem, sądziła zrazu, że to ktoś inny o tem samem imieniu, ale gdy ją po raz drugi i trzeci podobne wieści doszły, z wyraźnym dodatkiem, że tym podżegaczem szalonym jest muzyk, dotąd skromne stanowisko w oficynie Halsbanda zajmujący, nie mogła już wątpić. Nie znała wszystkich członków sprzysiężenia (Grabiec zbyt był ostrożny mimo pozorów dumnej i wzgardliwej beztroski), domyślała się więc tylko, że owe wystąpienia muzyka mają związek z tem, co się właśnie na świecie rozgrywa.
Władze Stanów Zjednoczonych Europy, przyzwyczajone od dawna z pobłażliwem lekceważeniem patrzeć na wszystkie »rozruchy« i »niepokoje«, nie pociągające już od wieków żadnych skutków poważnych za sobą, i teraz przez długi czas w niczem nie przeszkadzały Łachciowi. W ostatnich tygodniach dopiero zaczęto nań zwracać baczniejszą uwagę. Zbyt powszechnie go słuchano i nazbyt wiele wpływu zyskiwał — to zaś, z czem do ludu przychodził, zgoła dla rządu miłe nie było.
Wydano wreszcie rozkaz policji, aby go uwięziła. Tutaj jednak stała się rzecz nieoczekiwana. Ludność, która tak ufała i tak czciła powagę służby bezpieczeństwa, że nigdy we śnie nawet nie ośmieliła się przeszkodzić jej w czynnościach, tym razem jawny opór stawiła, wyrywając Łachcia przemocą z rąk władzy.