Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 208.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   200   —

czas, i żywot ponadeń jest wzniesiony — nie zmniejszy się brzemię pracy ani mąk, bo nie tam patrzy dążący do prapoczątku swego duch.
»O, duszo moja, bądź pochwalona w przedwiecznej i niezniszczalnej, wszechogarniającej istocie swojej, że nauczyłaś się patrzeć ponad czas i męczarnię bytowania ku morzu i źródłu wszystkiego — jednemu!
Kamień gdzieś zerwał się u szczytu skał i runął w przepaść, lawinę całą głazów pociągając za sobą. Załoskotało dalekie echo i zgasło w wąwozach. Blask słoneczny opadał coraz niżej; złociły się w niem już rozległe pola piargów ponad halami i wierzchołkami najwyższych limb, do skrzesanego zbocza poprzyczepianych. W toni fijoletowej stawu przeglądało się niebo coraz jaśniejsze i złote na nim kawały górskich czół...
Nyanatiloka zwolna rozwarł oczy. Tuż u stóp jego przy ognisku wygasłem leżał Jacek w płaszcz przed nocnym chłodem owinięty i spał. Włosy jego kędzierzawe rozrzucone były po mchu wilgotnym; zgiętem ramieniem zakrył oczy, ale usta widać było rozchylone w sennym oddechu, od chłodu nieco przybladłe. Buddysta patrzył nań długo z dziwną, smutną serdecznością w zadumanym wzroku.
— Gdybyś ty wyjść mógł po za ciało swoje, — szeptał znów — gdybyś zdołał zrozumieć, jaka jest twoja droga... Tak mi się zdaje, żem jako perłę znalazł duszę twoją, a powinienem ją uczynić kroplą wody przeczystej, w słońcu mgłą się na wszechświat rozpływającej. A nie przeto, iżbym miał jakikolwiek inny obowiązek, oprócz dbania o rozwój własny, lecz że żal mi piękności przyćmionej i pochowanej mocy najwyższej...
Nad nimi, na skałach wysoko odzywały się wróble skalne, dziobiące dojrzałe siemię górskich ziół, — gdzieś na zboczu przeciwległem zabrzmiał ostry, porywczy gwizd ukrytego w trawach świstaka.
Trójświatowiedny poruszał jeszcze jakiś czas ustami bez głosu, jakby tylko myśli modlitewnej drżeniem warg wtórując —