Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 224.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   216   —

ale słowa padały im z ust leniwie, aż wreszcie umilkli obaj w przedziwny gród, tam, pod stopami swemi zapatrzeni.
Jasne, złote słońce wisiało na niebie; powietrze samo nasycone pyłem świetlnym, oczy niemal ślepiło. A pod tą błękitną i złotą śreżogą, pod tumanem przejasnym i opalowym, co brzegi widnokręgu zacierał i chłonął, spało w ciszy miasto Grabca ukochane, jedyny, wieczysty, królewski Rzym.
Tam, na północy daleko, na wschodzie i na zachodzie dwa były centra życia, dwa czerwoną i złotą krwią tętniące serca lądu europejskiego: Paryż i Warszawa. Dwa węzły potworne wszystkich sieci i dróg, dwa ośrodki tego, co tłum powszechnie nazywał kulturą, olbrzymie polipy, chłonące tysiącem ramion soki wszystkiej ziemi, stolice rządów i kupców i przemysłowców, ogniska zabaw, grzechu, podłości, miernoty. Na wzór tych dwóch miast największych rozwijały się, rosły i przemieniały inne, nie mogąc im zresztą nadążyć, dawne stolice dawnych państw europejskich, zawsze ogromne, potworne, ruchliwe, a jednak przez tamte dwa »słońca« do drugiej zepchnięte rangi.
Rzym pozostał tem, czem był przed wiekami: miastem jedynem. Dziwnym cudem jakimś uchował się przed niwelującą wszystko, barbarzyńską ręką »postępu« i »cywilizacji«. Stały po dawnemu nietknięte ruiny na Forum; nad resztkami złotych domów na Palatynie chwiały się w wietrze cyprysy sędziwe i kwitnęły krwawe róże pod drzewami pomarańczowemi.
W kościele Świętego Piotra dzwony biły po dawnemu i w Watykanie siwy starzec w potrójnej koronie — białą, słabą ręką bezludny żegnając dziedziniec, dumał o tych czasach, kiedy stąd jego poprzednicy ruchem palca dźwigali narody ziemi, a zaś głowy królewskie w pył uginali...
A na Kapitolu, na Kwirynale, w pałacu tysiącletnim u św. Jana Laterańskiego, w gigantycznych resztkach dawnych łaźni, teatrów, cyrków, w krużgankach bazylik, pod kopułami ko-