Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 237.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   229   —

choć jej się zdawało, że patrzy na nich ustawicznie. Siedziała jakiś czas jakby w odrętwieniu, oszołomiona całkowicie tem, co usłyszała, nie umiejąc sobie sprowadzić do kategorji ludzkiego rozumu historji wieczyście młodego skrzypka, co stał przed nią teraz w postaci buddyjskiego świętego.
Naraz przyszło jej na myśl, że ona musiała się raczej pomylić, że ten człowiek nie jest i nie może być zaginionym przed dwudziestu laty Seratą. Widocznie rzucone przez nią przypadkowo imię przyjął i okrył się niem, jak gdyby z niewytłumaczonego powodu chciał, aby jak najmniej wiedziano, kim on jest w istocie.
— To oszust.
Zerwała się odruchowo; chciała dzwonić na służbę wołać Jacka, krzyczeć, aby tego człowieka zamknięto w więzieniu, nie pozwolono mu nazywać się tamtem imieniem...
Wsparła się dłonią o stół.
Czyż to możliwe jednak, aby go nie poznała, innego zań wzięła, aby ktokolwiek do niego był tak podobny?
Spuściła zwolna powieki i pod powiekami zamajaczyła jej scena, tak dawna, że snem się już prawie stała, a jednak żywa i wyrazista...
Ongi — przed laty dwudziestu Serato miewał szalone pomysły. Czasem błagany i wzywany naglącemi telegramami, mimo wstawiennictwa najpierwszych dostojników, artystów i swoich przyjaciół, w teatrach pierwszorzędnych grać nie chciał, chociaż mu góry złota sypano pod nogi. Innym zaś razem występował tam, gdzie się go najmniej śmiano spodziewać i zamieniał swoją obecnością przydrożną gospodę na pamiętną długo salę koncertową. Bywało też, że jak grajek wędrowny szedł ze skrzypcami zapylonym gościńcem, ciągnąc za sobą w pola z wyludnionego miasta całe tłumy opętane.
Aza, mała w cyrku dziewczynka, słyszała o tem od starszych kolegów i koleżanek, z dziwnem drżeniem warg imię jego wypowiadających — i śnił jej się skrzypek czarodziej-