Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 241.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   233   —

biegł ją od stóp do głów i po raz pierwszy w życiu to dziwne uczucie, że są na świecie pocałunki, uściski i że ona jest kobietą.
Przestała być dzieckiem w owem okamgnieniu.
Zakołowało jej w głowie; przez sekundę była tylko cała tem jednem, nieprzytomnem pragnieniem: czuć jego oczy, jego ręce, usta jego czuć na sobie.
Naraz zbudziła się w niej znowu świadomość. Spokojnie, prawie wyzywająco rozejrzała się dokoła. On — Serato — nie patrzył na nią. Zatopiony w przedziwnej improwizacji, zmieniwszy w narzędzie cudu jakieś z orkiestry podane skrzypce, zapomniał pewno o jej istnieniu i o tym odruchu litości, który go na cyrkową arenę dla jej wybawienia sprowadził.
Grał sobie samemu, a ludzie słuchali.
W amfiteatrze cisza była niepojęta. Aza przebiegła okiem szeregi siedzeń; wszędzie słuchacze na posągi zamienieni; jedni chłonący oczyma postać skrzypka królewską, inni z twarzą w dłoniach ukrytą — i jeszcze inni patrzący w dal szklanemi źrenicami, z których duch odbiegł, aby się kołysać kędyś za muzyką, na falach powietrza.
Nagle gniew ogarnął Azę, że on się nad nią zlitował i teraz na nią nie zważa i zazdrość, że uniósł widzów, którzy jej zwykle klaskali i odruchowa małpia żałość. Nim mogła sama zastanowić się nad tem, co robi, właśnie w chwili, gdy struny skrzypiec ledwo uchem dosłyszane śpiewać poczynały jakiś święty, cichy sen, wydała przeraźliwy okrzyk cyrkowy i jednym rzutem wbiegła na naprężoną linę i skoczyła prosto na trapez o kilkanaście metrów niżej zawieszony.
Postrzeżono jej skok szalolny w amfiteatrze i zaczęto wołać, krzyczeć, klaskać, pokazywać ją sobie palcami. Nikt już muzyki Seraty nie słuchał — wszyscy na nią patrzyli, jak rzuca się, naprawdę do ptaka podobna, z drążka na drążek, z jednej liny na drugą.
Gorzkie, zaciekłe uczucie tryumfu w piersi. Nigdy nie była tak szaloną, tak zuchwałą, wyuzdaną po prostu w tym tańcu