Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 242.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   234   —

powietrznym, gdzie jeden fałszywy krok, jedno chybienie na milimetr równowagi — znaczyło śmierć... Gięła się i prężyła, dając drobne kształty swoje gawiedzi na pokaz z przedziwną bolesną rozkoszą, co nie wiadomo skąd nagle się w niej zbudziła, wyzywała spojrzenia lubieżne, szczerzyła zęby w bezczelnym uśmiechu do ludzi, odzierających ją z sukien oczyma.
Usiłowała nie spojrzeć na skrzypka — gniotła ją jednak bolesna ciekawość...
Nieznacznie, nieznacznie, tak aby on nie widział. Ręce podnosząc, nachyliła głowę; szybki rzut oka pod ramię...
Stał obok porzuconych skrzypiec na arenie i uśmiechając się z zadowoleniem, bił jej oklaski wraz z innymi.
Zeskoczyła z podniebnej huśtawki i wbiegła pędem do garderoby, ukrywając straszne, szarpiące łkania, których długo nie mogła ukoić.
Wtedy po raz pierwszy i ostatni zarazem widziała Seratę. Jednak każdy rys jego twarzy, spojrzenie oczu, wyraz ust — tak się wbiły w jej świadomość, że po upływie dugich lat stawał on w oczach jej jak żywy i prześladował często jak zmora, której niepodobna odegnać.
Nie! Ona się nie mogła omylić! To jest naprawdę Serato, on sam — ten człowiek niepojęty, czarem jakimś wieczyście młody, co teraz tutaj przychodzi z niezrozumiałą dla niej nauką, z nadludzkiemi i przerażającemi ją siłami...
Nagły dreszcz wstrząsnął całem jej ciałem. Chwila podobna do owej, którą przeżyła ongi — przed dwudziestu laty, kiedy on dłoń na jej dziecinnem ramieniu położył, jeno ogień potężniejszą falą uderzył dziś na nią...
Zaplotła ręce na karku i wpatrzyła się z podniesioną głową przed siebie.
Myśli jej grały.
— Mocniejsza jestem, niż wszystkie moce świata: niż mą-