Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 247.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   239   —

z oczyma patrzącemi nieruchomo przed siebie z pod zaczerwienionych powiek. Zaledwie lekkie drgnięcie w luk zaciśniętych ust świadczyło o życiu zastygłej, surowej twarzy. Jacek sądził, że sir Robert odezwie się teraz, gdy mówca uczony zakończył swój wykład — i czekał niecierpliwie jego słów — ciekaw, jak będzie rozwijał wobec grona najmędrszych na ziemi słuchaczy konieczność dogmatu, jako uzupełnienie wiedzy, niczem bez niego będącej...
Lord Tedwen jednak milczał i milczeli wszyscy dookoła, Jacek po kolei przebiegał oczyma zgromadzonych, patrzył na starców, chylących czoła, myślą poorane, na mężów w sile wieku, z dziwnym, zaświatowym smutkiem w wytężonych oczach, na ludzi, co z lat młodzieńczych wyszli dopiero, a od brzemienia wiedzy barki już mieli przygięte: szukał ust, któreby się głosem rozwarły, żądał słowa, objawienia...
Głuche milczenie mówiło aż nadto wyraźnie: Nie wiemy. W tej chwili, kiedy zagadkę fizykalną bytu, rozwoju i życia ujęto w matematyczny, jasny wzór, kiedy dotarto nareszcie po długich i mozolnych kołataniach do ostatecznego zrozumienia mechanizmu świata, w tej wyrocznej chwili to straszne słowo: Nie wiemy! patrzyło z zadumanych oczu mędrców, kładło się pieczęcią na ich ustach zaciśniętych, mgłą powlekało wysokie, bruzdami poryte czoła.
Natarczywym, o słowo krzyczącym wzrokiem wparł się Jacek w chłodne oczy lorda Tedwena.
— Mów! — błagał go tem spojrzeniem, nalegał, rozkazywał — mów, mów, wybaw nas od tej nicości, w którą się grążymy z myśli naszej jasnemi słońcami, wybaw nas, jeśliś sam jest wybawiony!...
Starzec zrozumiał.
Poruszył głową zwolna, patrząc w krąg, czyli nikt głosu nie żąda a kiedy pod jego wzrokiem wszyscy czoła jeno schylali, wzruszając bezradnie ramionami, on podniół białą dłoń...