Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 267.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   259   —

nigdy nie miałem i nigdy nie będę miał. Tyś przeszedł przez życie jak burza płomienna i nie potrzebowałeś niczego żałować w chwili, kiedyś się zamknął w sobie i swój świat zaczął stwarzać. Ja mam czasem wrażenie, że jestem dzieckiem niezaradnem, któreby chciało, aby mu się złote bajki jeszcze wyśniły.
Dalsze słowa rozpłynęły się w szepcie, który snadź Nyanatiloka tylko mógł słyszeć. Rodę cała ta, mało dlań zrozumiała rozmowa, niewiele obchodziła, a jeśli słuchał, to tylko dlatego, że spodziewał się pochwycić jakie słowo, któreby mu mogło być wskazówką, kiedy się drzwi otworzą i on będzie się mógł uwolnić z pułapki. Bardzo mu było niewygodnie, a przytem ciągle obawiał się, że może nie jest dość dobrze ukryty i fałdy portjery kształt jego zdradzają. Na domiar wszystkiego — po słowach, które usłyszał, piekielną trwogą przejmowała go maszyna do piersi przywiązana. Niejasne tylko przeczucie mówiło mu, że aby działała, musi być do niej z zewnątrz jakaś siła doprowadzona i mieć znów ujście na zewnątrz, jak to widział na ogromnym bębnie, w pracowni stojącym, ale to nie uspokajało zgoła jego lęku nerwowego. Były chwile, że czuł się blizkim omdlenia i drżał tak, że naprawdę Jacek mógł go zauważyć po ruchu przykrywającej go portjery, gdyby był patrzył w tę stronę...
Jacek jednak siedział przy biurku z twarzą w dłoniach ukrytą, nie myśląc nawet patrzeć ku drzwiom. Stał przed nim Nyanatiloka wyniosły, spokojny, jak zawsze i jeno na twarzy błąkał mu się zamiast zwykłego uśmiechu, cień smutnej jakiejś zadumy.
— Światy się tutaj walą — mówił — a ty nie masz odwagi wstać i odejść ze mną i nie oglądać się nawet za tem, co jest konieczne i nieuchronne i... obojętne, choć tak strasznie wygląda. Żal mi cię. Smutny jestem po raz pierwszy od dawnych, dawnych czasów, smutny tak, jakbym miał umrzeć. Tem smutniejszy, że wiem, gdzie leży źródło twego wahania.