Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 270.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.




XXI.

Od czasu nagłego wyjazdu Jacka Aza przemyśliwała już tylko nad tem, jakby najprędzej zadanie swoje wypełnić: opanować zabójczą, maszynę... Nie domyślała się naturalnie wcale, że zniknięcie Rody miało z tem jakikolwiek związek i nie przypuszczała ani na chwilę, że mógł on już unieść cenną dla niej zdobycz.
Ze świata dochodziły głuche odgłosy zapowiedzianego przez Grabca »trzęsienia ziemi«. Wybuchały niespodziewanie bezrobocia, krótkotrwałe co prawda, ale zorganizowane przedziwnie, kończące się tak samo, jak powstały: na pozór zgoła bez przyczyny.
— Grabiec ćwiczy swoje wojska — myślała Aza, czytając wieści — i mierzy swe siły.
Jakoż tak było rzeczywiście. Nie należało jej więc bezwarunkowo tracić czasu, jeżeli chciała we wszczynającym się ru hu rolę jakąś odegrać, a nie być po prostu zdeptaną przez tęc wzburzoną falę ludzką, co jak morze z przepastnych głębokości biła spieniona i niecierpliwa o brzeg...
Jacka nie udało się jej pozyskać wbrew wszelkim przewidywaniom i przypuszczeniom. Zazwyczaj wrażliwy na każde jej słowo, każdy uśmiech i ruch, poddający się, jak chłopię, jej woli, nawet kaprysowi, stawał się niepojęcie twardym i niedo-