Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom III.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

A wstają na mnie tłumy bałwochwalcze
i urągają mym natchnionym pieniom,
a zaś swe karki podłe i służalcze
gną przed bóstwami, które są kamieniom
martwym podobne, lub tyrynom możnym,
próżnym, okrutnym, mściwym i bezbożnym!

Bo słowo prawdy marne głuszą baśnie,
w których zmyślonych bogów poczet stawa,
bawi się, pije i prowadzi waśnie;
i dla tych tylko jest posłuch i sława,
którzy świat bawią, kłamiąc, — jakby właśnie
treścią żywota kłamstwo i zabawa
były, — proroków zaś, co prawdę wieszczą,
z miast wyganiają, krzywdzą i bezczeszczą!

Hańba, o! hańba wam, co wieszcze płomię
nosicie w piersi, a kalacie usta,
baśnie ludowi prawiąc, w których słomie
nie znaleść ziarna prawdy — bo jest pusta:
nic z niej na zasiew wieków! Ja was zgromię,
ja, co w świat z prawdą idę, a oszusta
maski nie wkładam, aby cieszyć gawiedź, —
lecz wołam pieśnią: Boże, Ty nas nawiedź!

Bezsilny gniew wasz i klątwa bezsilna
wobec tej prawdy, co brzmi z ust pieśniarza,