dział chór złożony jakby z wymyślań. Od czasu do czasu rozlegał się pisk gwizdawki.
Ten niepotrzebny zgiełk był naogół męczący, ale tam na dole w kajucie brałem go spokojnie. Za chwilę, mówiłem sobie, będę jechał wdół po tej nędznej rzece, a najdalej za tydzień porzucę na dobre to wstrętne miejsce i wszystkich tych wstrętnych ludzi.
Pokrzepiony wielce tą myślą, chwyciłem szczotki do włosów, i patrząc w lustro, zacząłem się czesać. Nagła cisza zapadła po zgiełku, i usłyszałem (iluminatory mojej kajuty były otwarte), usłyszałem — ale nie na pokładzie mego statku — głęboki, spokojny głos, wołający stanowczym tonem po angielsku, z mocnym cudzoziemskim akcentem: „Naprzód!“
Może i zdarzają się w ludzkich sprawach przypływy, które, jeśli je w odpowiedniej chwili wykorzystać… i tak dalej. Ja osobiście wyglądam wciąż takiego ważnego zwrotu. Ale obawiam się, że większość z nas jest skazana na miotanie się wieczne w martwej wodzie stawu, którego brzegi są zaiste jałowe. Natomiast wiem, że przychodzą często na człowieka — niespodziane a nawet irracjonalne — chwile dziwnej przenikliwości, kiedy dźwięk nic nie znaczący skądinąd, a może tylko jakiś nawskróś pospolity gest, wystarcza do odsłonięcia nam całej głupoty, całej zarozumiałej głupoty naszego zadowolenia. Słowo „naprzód“ nie jest szczególnie uderzające, nawet jeśli je z cudzoziemska wymówić; a jednak obróciło mnie w kamień, i to w chwili gdy uśmiechałem się do swojej twarzy w lustrze. Nie chcąc wierzyć własnym uszom, lecz kipiąc już z oburzenia, wypadłem z kabiny i pobiegłem w górę na pokład.
Było to niewiarogodne lecz prawdziwe. Najzu-
Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/047
Ta strona została uwierzytelniona.