nigdy, w żadnym wypadku, słów: rano albo popołudniu. Mówił zawsze P. M. albo A. M., stylem dziennika okrętowego). To ciężka praca. Człowiek ciągle musi się spieszyć. Cóż to jest za ordynarne drabisko, prawda, panie kapitanie? Znam ja w Londynie na Eastend parę szynków, gdzie taki jak on akuratby się przydał za ladą. — Zachichotał ze swego żartu. — Skończony cham. Teraz, kiedy wylał na pysk tego Szwaba, przypuszczam że nasza kolej jutro rano.
O świcie byliśmy wszyscy na pokładzie (przyczołgali się nawet chorzy, nieboraki), gotowi odbić od brzegu w mgnieniu oka. Nie pokazał się żaden statek. Falk się nie pokazał. Wreszcie kiedy zacząłem myśleć, że się coś pewnie popsuło w jego maszynowni, spostrzegliśmy holownik płynący pełną parą w dół rzeki, jak gdybyśmy wogóle nie istnieli. Przez chwilę żywiłem szaloną myśl, że zawróci za następnym zakrętem. Potem śledziłem dym ukazujący się nad równiną, to tu, to tam, zgodnie z zakrętami rzeki. Znikł. Wówczas bez słowa zeszedłem na dół na śniadanie. Poprostu — zeszedłem na dół na śniadanie.
Żaden z nas nie odezwał się ani słowem, aż wreszcie pomocnik, który skończył wchłaniać drugą filiżankę herbaty, wessawszy ją ze spodka, wykrzyknął:
— Gdzież go u djabła poniosło?
— Pojechał się przystawiać! — krzyknąłem z tak szatańskim śmiechem, że staruszek nie ośmielił się już więcej ust otworzyć.
Ruszyłem do biura z zupełnym spokojem. Ze spokojem nadmiernej wściekłości. Tam widocznie już wszystko wiedzieli i przyjęli mnie z udaną konsternacją. Dyrektor, niezmiernie otyły, stąpający cicho człowiek o krótkim oddechu, wstał i podszedł aby się
Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/066
Ta strona została uwierzytelniona.