Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/330

Ta strona została przepisana.
— 314 —

która dziś skamieniała, spłynęła tu kiedyś z bezczynnych obecnie wulkanów, szerząc straszne dzieło zniszczenia.
A dalej jeszcze, ponure głosy podziemne szumem i hukiem zwiastują piekielną pracę w łonie ziemi, ujawniającą się na powierzchni tysiącami wytryskających gorących źródeł.
A cóż dopiero mówić o samym jeziorze Yellowstone, którego wody przezroczystości kryształu, zalewają głębię o trzystu trzydziestu milach kwadratowych. Ze wspaniałego wód tych zwierciadła, otoczonego wybrzeżem rozrzuconem łomami szkła wulkanicznego wynurzają się z piękną roślinnością wysepki, biją w górę naturalne fontanny i chwieją się pióropusze dymu i pary.
Tak to Maks Réal prawie bez troski o dnie i godziny, które szybko upływały, gromadził zapasy wrażeń i pamiątek, a jako niezmordowany turysta, obszedł dokoła jezioro, którego fala w pewnych porach mieni się purpurą, od rosnących na jej dnie drobnych włókien porostów wodnych.
Dotarł z północy do olśniewającego swą pięknością Mammoth Springs; użył kąpieli w Bazaltowych Stawach, napełnionych stale ciepłą wodą, a oplątanych zwojami gęstej mgły; zapoznał się z ogłuszającym łoskotem dwóch wodopadów Yellowstone, które na półmi-