Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/359

Ta strona została przepisana.
— 343 —

by nie wzgląd, że jako nieznajomemu nie wypadało mi mieszać się w tę sprawę, byłbym mu dał porządną nauczkę.
— Dziękuję panu, stokrotnie dziękuję — pospieszyła z odpowiedzią pani Katarzyna, — której pochlebiało, że tak „dystyngowany pan“ okazuje się gotowym wziąć ją w swą obronę.
— Czy jednak był to rzeczywiście Maks Rèal, pański partner — zapytał gentelman.
— Być może ... tak, nawet pewny tego jestem, jeśli mam szczerą wyznać panu prawdę — odpowiedział pan Herman.
— W każdym razie nie ciekawa to osobistość; grubijan, któremu życzę tysiąca nieprzyjemności za karę braku należnego poszanowania dla tak poważnych osób jak państwo. A niechże los szczęśliwy dopomoże panu pokonać zarówno tego, jak wszystkich innych przeciwników!
Wszelka grzeczność zniewala, a takiej uprzejmości starzy skąpcy bodaj nigdy jeszcze w życiu nie doznali. To też pod tym wrażeniem zostali nadal w towarzystwie nieznajomego, który przedstawił się jako Robert Inglis z Great Salt Lake City, gdzie miał jakoby zajmować wybitne stanowisko kupca, i dokąd też wracał po załatwieniu w Ogden ważnych interesów. Rozumiejąc, że jako obcym w mieście trudno będzie Titburom obrócić się i znaleźć odpowiednie ulokowanie ofiarował swe usługi,