Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/528

Ta strona została przepisana.
— 502 —

upewnienia się o wzajemności uczuć Heleny. Wspominano przeszłość, mówiono więcej jeszcze o przyszłości, przyczem poczciwa Jowita odgrywała z całem poświęceniem niezbyt zajmującą rolę cioci opiekunki. Codzienne też spacery po parku i najbliższej okolicy miasta urozmaicały czas; wreszcie w wigilię koniecznego już wyjazdu Rèala, przedsięwzięto nieco dalszą wycieczkę do Spring—Walley, zachwalanego z dość ładnego położenia.
Ale niestety, przyjemność ta miała być zbyt drogo okupioną. Oto zajęta sobą szczęśliwa i wesoła trójka, nie zauważyła nawet, że już od samego miasta śledzoną była przez czterech ludzi podejrzanego wyglądu, którzy, gdy młodzi przeprawili się przez rzekę i znaleźli w oddalonym, cienistym lesie, rzucili się na nich usiłując ubezwładnić. Nie byli to wszakże, jak poźniej śledztwo wykazało, zwykli rabusie, lecz wysłani przez przeciwną partyę najemnicy, którzy zobowiązali się uprowadzić piątą partnerkę, aby uniemożliwić jej dalszą grę.
Rèal, jak każdy Amerykanin, miał zawsze broń przy sobie, lecz w chwili, gdy celne jego strzały powaliły już dwóch opryszków, on sam otrzymał pchnięcie w piersi nożem i krwią zalany padł bez przytomności. Równocześnie drugi napastnik uciekał już z Heleną, którą porwał na ręce jak dziecko.
Do rozpaczliwego krzyku Heleny przyłą-