Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/74

Ta strona została przepisana.
— 64 —

rze wypowiedziano ten sąd tak ostry, krańcowy, a jednak nieledwie słuszny.
Kierując się w stronę północno-zachodnią miasta Chicago, po przebyciu bulwaru Humbolta, dochodzi się do dwudziestej siódmej dzielnicy, gdzie gorączkowy ruch pierwszorzędnych ulic, ustępuje miejsca wiejskiej prawie ciszy.
Lecz nie idzie zatem, aby to było już jakieś pustkowie, Bynajmniej. Ulice tej dzielnicy szerokie i widne, liczą nie mało kilkonasto-piętrowych gmachów, zamieszkałych przez setki osób. Są to wszakże po największej części ludzie zajęci dnie całe po biurach, bankach i rozlicznych zakładach, ludzie inteligentni ale ciężkiej pracy, którzy szukając tu odpowiednich dla swych dochodów cen lokalu, nie mają czasu ani możności spacerować po trotuarach, lub jeździć powozami.
W jednym z takich właśnie kilkonasto-piętrowych domów, przy ulicy Sheridan pod Nr. 19-ym, zajmuje dwa pokoje na dziewiątem piętrze Helena Nałęczówna.
Zastać wszakże można ją tu dopiero wieczorem, po zamknięciu magazynu głośnej firmy mód i nowości „Marschall et C-ie Field“, gdzie od lat paru czynną jest przy kasie.
Jedyna córka zacnych rodziców, których burze społeczne zagnały aż w tak odległe od rodzinnego kraju strony, jest Helena obecnie sierotą, nie mającą nikogo z bliższych sobie.