Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/76

Ta strona została przepisana.
— 66 —

już nam bieda nie dokuczy... Wszakże nauczyłyśmy się potrzebować tak mało!...
I rzeczywiście, gdy dzięki pośrednictwu kilku przyjaciół, Helena objęta zajmowane do obecnej chwili stanowisko w handlowym domu Marschal Field — miesięczna jej pensya wystarczała obydwom na utrzymanie skromne co prawda, lecz dostateczne.
Aż oto spadł na dziewczę cios nowy — okrutny. Ukochana jej matka nagle zakończyła życie.
Choroba serca, wywołana przebytemi moralnemi cierpieniami i ofiarami, stała się przyczyną tak wczesnego jej zgonu.
Ale i to, straszne doświadczenie Boże nie złamało ducha młodej sieroty i gdy pierwsze dni ciężkiej żałoby minęły, wróciła do przerwanej pracy, w której znajdowała niejakie uciszenie serdecznego bólu, obok konieczności wystarczania samej sobie.
Od tego czasu upłynęło lat parę.
Niezmiernie sympatyczna w obejściu, z wielką szlachetnością i powagą w ruchach, była Helena, kończąca właśnie lat dwadzieścia pięć, panną bardzo przystojną. Twarz jej o rysach regularnych i delikatnej cerze blondynki ożywiały piękne, szafirowe oczy z wejrzeniem rozumnem i głębokiem, a gdy uśmiech rozchylał ładne jej usta, jaśniały jak perełki zdrowe zęby.