Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 024.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wielkiej walizce moje suknie i bieliznę, obuwie, wszystko to było takie niezwyczajne, nowe. Nazajutrz zrana mieliśmy wyjechać i dużobym dał za to, żeby mi pozwolili tę noc ostatnią przespać w ubraniu i butach.
Kiedy dziś o tem myślę, doznaję dziwnego uczucia, że mi tak pilno było rozstać się z drogą mamą i kochanym domem, porzucić całe szczęście lat dziecięcych, które tu upłynęły niby dzień pogodny, i nie miałem przeczucia, iż żegnam to wszystko na zawsze.
Mieliśmy jechać pocztą i pierwszy spostrzegłem, że konie stanęły przed domem. Peggotty wyniosła natychmiast walizki, ja pożegnałem mamę i usiadłem prędko na siedzeniu. Ale mama stanęła obok przy powozie i wyciągnęła do mnie obie ręce. Spostrzegłem, że ma łzy w oczach, i wybuchnąłem płaczem. Mama płakała także.
Wreszcie konie ruszyły. Obejrzałem się jeszcze: mama stała przed domem. Znowu wyciągnęła ręce i zawołała tak głośno, że woźnica stanął. Przybiegła do nas i okryła mię pocałunkami.
— Dewi, mój drogi Dewi! — powtarzała. — Mama cię kocha bardzo.
Nakoniec ruszyliśmy. Jeszcze raz się obejrzałem i ze zdziwieniem spostrzegłem obok mamy pana Murdstone. Coś do niej mówił, rozkładając ręce, i nie wiem, dlaczego przyszło mi do głowy, że mówi o mnie i że jest tego zdania, iż nie powinna płakać z powodu mego wyjazdu.
— Co mu do tego? — pomyślałem sobie, zdziwiony jego obecnością, i zrobiło mi się dziwnie nieprzyjemnie.
Peggotty też spojrzała za siebie i musiała wykonać jakiś ruch gwałtowny, bo słyszałem kilkakrotny trzask guzików, odrywających się od jej stanika.