Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 054.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

trzymam nóż i widelec, i czerwieniłem się po same uszy, ile razy podnosząc oczy, spotykałem jego badawcze spojrzenie.
— Żeby choć sobie poszedł — pomyślałem, bojąc się, że napewno poplamię dziś sosem ubranie.
Lecz on nie myślał odejść.
— Jest dla pana szklaneczka piwa; czy mam podać? — spytał.
— Dziękuję i owszem — odpowiedziałem pośpiesznie.
Odwrócił się do szafy, wyjął z niej butelkę, nalał szklankę i pokazał mi pod światło.
— Śliczne piwo! — rzekł, mrużąc oczy i cmoknąwszy językiem.
— Śliczne piwo — powtórzyłem, bardzo zadowolony, że rozmawia ze mną tak uprzejmie.
— To niezwyczajne piwo — dodał, wstrząsając głową. — Był tu wczoraj pan Topson, może pan go zna?
— Chyba nie — zapewniłem wahająco.
— Wszedł rumiany, wesoły, w jasnym kapeluszu i zażądał szklaneczki piwa. „Bardzo mocne!“ ostrzegłem, nalewając, ale nie zważał na to, widocznie, był bardzo spragniony i wychylił odrazu całą szklankę. No, i naturalnie padł martwy. Przybiegliśmy, ale żadnego ratunku. Za mocne było dla niego, wiedziałem. Ale nie moja wina, przecież go ostrzegłem.
Wzruszył mię nadzwyczajnie ten okropny wypadek, uczułem, że jest mi bardzo gorąco, i zdawało mi się, że z tego powodu lepiej nie pić mocnego piwa. Powiedziałem to Wiljamowi i poprosiłem go o szklankę wody.
— Będzie lepiej dla pana — rzekł poważnie. — Tylko znów gospodyni ogromnie się gniewa, jeżeli gość nie zje tego, co podane. Więc chyba wypiję to piwo za pana, żeby nie poznała. Jestem przyzwyczajony do tego, bo delikatni goście często proszą mię o tę grzeczność. Jakże pan każe?
Odpowiedziałem, że będę mu wdzięczny, jeśli tylko jest