Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 067.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

z pokoju, ile mi sił starczyło, jak błyskawica przebiegłem korytarz i wpadłem do sypialni, drżąc na całem ciele.
Przez chwilę nasłuchiwałem z przerażeniem, ale nikt mię nie gonił, więc zamknąłem drzwi i natychmiast położyłem się do łóżka, choć długo w noc nie mogłem zasnąć.
„Znam twojego ojczyma. Człowiek z charakterem“ — brzmiało mi bezustannie w bolącem jeszcze uchu i powiększało trwogę przed tym okropnym człowiekiem. Bo jeśli to przyjaciel mojego ojczyma, jeżeli pan Murdstone wybrał umyślnie tę szkołę, aby jego przyjaciel mógł mię dręczyć, to czegóż się mogę spodziewać?
Nazajutrz rano przybył starszy nauczyciel, pan Sharp, który należał do stołu pana Creakle, choć pan Mell jadał z chłopcami. Był to szczupły jegomość, starannie ubrany, z dość dużym nosem i głową na bok przechyloną, jakgdyby nie mógł utrzymać jej prosto. Miał bujne, pięknie wijące się włosy, ale chłopcy powiedzieli mi zaraz, że je co sobota fryzuje.
Z chłopców przyjechał pierwszy Tomek Traddles. Spotkał mię na podwórzu i powiedział:
— Chcesz wiedzieć, kto ja jestem? Poszukaj na samej górze w rogu na prawo.
Wspiąłem się na palce i przeczytałem:
— Traddles!
— Ten sam! — zawołał Tomek i kazał mi opowiedzieć sobie wszystko o moim domu i rodzinie.
Dla mnie było to wielkiem szczęściem, że Tom przyjechał pierwszy, gdyż tak ubawiła go moja tablica, że wziął mię pod opiekę i sam ją prezentował każdemu nowoprzybyłemu.
— Patrzcie! — wołał. — To ci zabawa!
Czytali i śmieli się po większej części, gdyż byli w dobrych humorach. Niektórzy urządzili wkoło mnie indyjski taniec, inni nie umieli oprzeć się pokusie podrażnienia się ze mną, wołając jak na psa, co kilkakrotnie doprowadziło