Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 080.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Wystąpiłem naprzód, blady i czerwony na zmianę, przerażony, niespokojny i uszczęśliwiony, oczekując z bijącem sercem na koniec cichej rozmowy pana Creakle z Tungayem. Wreszcie pan Creakle rozkazał mi sucho, abym przedewszystkiem udał się na górę, umył ręce, oczyścił ubranie i wziął czysty kołnierzyk. Następnie mogę zejść do jadalnego pokoju.
Zdaje mi się, że nigdy w życiu nie przebrałem się i nie umyłem tak prędko, lecz dopiero przed drzwiami jadalnego pokoju przyszło mi na myśl, że to może mama! Uczułem ściśnienie w gardle i zatkałem, ale uspokoiłem się natychmiast i popchnąłem drzwi lekko.
Stawiały opór. Wcisnąłem się więc zadziwiony i ujrzałem pod ścianą Chama i pana Peggotty. Kłaniali mi się nisko i mieli twarze tak wesołe, że wybuchnąłem śmiechem z radości, że ich widzę. Oni śmieli się także, wkońcu musiałem wyjąć z kieszeni chustkę od nosa, gdyż miałem oczy zapłakane.
Zobaczywszy to, pan Peggotty skinął głową na Chama, żeby co powiedział.
— Pan Dewi bardzo urósł — oznajmił Cham wesoło.
— Urosłem? Naprawdę? — zdziwiłem się bardzo.
— O, tak, pan Dewi urósł — powtórzył pan Peggotty.
I zaczęliśmy znowu śmiać się wszyscy troje tak długo,że zacząłem płakać.
— Miałem list od Peggotty — powiedział żywo stary rybak.
— A mama? — zapytałem. — Czy pisze o mamie? A Peggotty czy zdrowa?
— Mama zdrowa, Peggotty zdrowa, wszyscy zdrowi — zapewniał mię z przekonaniem.
Nastąpiła chwila milczenia.
Pan Peggotty wyjął z torby ogromnego homara, kilka krabów, cały woreczek krewetek i garść pięknych muszli. Kładł to wszystko na rękach Chama, który stał nieruchomy i nie wiedział, co ma z tem począć.